środa, 26 lutego 2014

I

-Julka, wstawaj... - ktoś delikatnie mną potrząsnął.
Otworzyłam oczy i gwałtownie podniosłam głowę. Natychmiast tego pożałowałam. Ból był ogromy, więc ponownie opadłam na łóżko i przyjrzałam się człowiekowi, który miał czelność przerwać mi mój sen.
-Co? - warknęłam.
-Jest już siódma. Spóźnisz się do szkoły... - mówiła kobieta.
-Nie idę. - i to powiedziawszy odwróciłam się od niej.
Poczułam, że łóżko lekko się ugięło. Matka usiadła obok mnie i delikatnie położyła mi dłoń na ramieniu. Zły ruch.
-Wyjdź - syknęłam jedynie.
Rodzicielka po chwili wahania wstała i udałam się do wyjścia.
-Dzisiaj jest msza za niego, po południu. - powiedziała cicho i zamknęła za sobą drzwi.
Po moim policzku poleciała jedynie łza. Szybko ją starłam i powoli usiadłam na skraju łóżka. Ból głowy był okropny. Rozejrzałam się po pokoju i na szafce nocnej dostrzegłam tabletki i butelkę wody. Musiała je zostawić, gdy tu przyszła, pomyślałam o matce.
Połknęłam dwie kapsułki i popiłam wodą, a następnie ponownie się położyłam. Wolałam poczekać aż leki zaczną działać.
Zauważyłam, że nawet nie zmieniłam ubrań. Spałam w tym, w czym poszłam do klubu. Próbowałam sobie przypomnieć, co się tam działo, ale miałam kompletną pustkę. Nic nie pamiętałam. Kompletne zero.
Gdy poczułam, że ból zaczyna lekko ustępować, wstałam i podeszłam do okna. Słońce świeciło przyjemnie i wiatr leciutko powiewał. Zbliżała się wiosna. Wzięłam głęboki wdech tego świeżego powietrza. Minęły już dwa lata... Dokładnie dzisiaj.
-Dlaczego mi to zrobiłeś? Nie musiałeś tego robić... - mój głos zaczął się łamać, gdy mówiłam w przestrzeń.
Nie rozpłaczesz się teraz!, nakazałam sobie.
Wyciągnęłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Rodzice nie lubili, gdy paliłam w domu, ale cóż... czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym z ust. Palenie mnie uspokajało. Czułam się wtedy lepiej. A może jestem już uzależniona? Chyba tak. Dwa lata to długo...
Usłyszałam, że mój telefon zaczyna dzwonić, więc zgasiłam papierosa o parapet i wyrzuciłam go przez okno na trawę, która rosła na podwórku. Spojrzałam w dół. Już całkiem dużo ich się tam nazbierało.
Nie patrząc na ekran odebrałam połączenie.
-No? - zapytałam.
-Cześć! Jak tam? Jak się trzymasz po wczorajszym?
-Weź nic nie mów. Głowa to mi mało nie trzasnęła rano...
Zaśmiała się.
-To tak samo, jak i mi, ale teraz jest już lepiej. Rozumie, że i ty nie jesteś w szkole...
-Nie, chora jestem - udawałam, że kaszlę.
-No ja też - mówiła z chrypą.
-Klaudia?
-Co jest?
-Co my wczoraj robiłyśmy? - zadałam pytanie, które tak bardzo mnie męczyło.
-To ty nie pamiętasz?!
-No nie! Film mi się urwał. Kojarzę, że byłyśmy w klubie, ale tylko to.
-O ja! Ta noc była najlepsza! Jak możesz tego nie pamiętać?! Ci siatkarze byli boscy...
O nie! Tylko nie siatkarze! Co ja wczoraj robiłam?! Gdzie ja miałam głowę?!
-Proszę cię, powiedz, że ja... - nie wiedziałam jak mam to sformułować - Poznali mnie? - zapytałam w końcu, ponieważ większość z nich znałam bardzo dobrze z dawnych czasów.
-No pewnie!
Kurde! Miałam ich unikać! Odciąć się od tych wszystkich wspomnień! Wszystkich! To znaczy, że od nich też!
-Powiedz, że żartujesz...
-Julka, o co chodzi? - no tak, ona o niczym nie wie.
-Nie, już nic. Muszę uciekać, pa.
-No, pa - powiedziała niepewnie, a ja się rozłączyłam.
Z wściekłością opadłam na łóżko i zaczęłam walić pięściami w prześcieradło. Co ja żem zrobiła? Miałam się od nich odciąć! Nie chcę ich przecież znać! Co się wczoraj stało?! Dlaczego ja nic nie pamiętam?! Oby nie było wśród tych siatkarzy jego... Nie chcę żeby wiedział, że wróciłam  do miasta.
Weź się w garść!, rozkazałam sobie i udałam się do łazienki, aby się odświeżyć i przebrać.

Otworzyłam garaż i ujrzałam mój cały świat. Motocykl. Chwyciłam za kask, który leżał na szafce przy ścianie i wskoczyłam na moją Hondę. Gdy wyjechałam z pomieszczenia, zamknęłam drzwi pilotem i włożyłam ochraniacz na głowę. A potem? Potem wcisnęłam gaz do dech i z piskiem opony odjechałam spod domu.
Mijałam samochodu nie zważając na światła. Rodzice płacili za mandaty. Kiedyś próbowali się ze mną kłócić, ale przestali już od jakiegoś czasu. Po prostu odpuścili. Gdy mi czegoś zabraniali nie wracałam do domu na tydzień, czasami na dwa.
Mściłam się na nich, to prawda. Dlaczego?, mógłby ktoś zapytać. Odpowiedź brzmiała by następująco: ''Zasłużyli na to''.
Ze złością zacisnęłam mocniej ręce na kierownicy i przyśpieszyłam. Miałam przed sobą czystą drogę. Żadnych innych pojazdów oprócz mnie. Dodawałam coraz to więcej gazu. Obrazy wokół mnie zaczęły się już rozmazywać. Spojrzałam na licznik. 170. Mało. Szybciej. 180. Za wolno! Jeszcze szybciej! 190. Odrywam wzrok od licznika i widzę, że na ulicę z drogi bocznej wyjeżdża samochód. On również mnie zauważa. Próbuję zwolnić. Kierowca auta próbuje jakoś ustąpić mi drogę, bo wie, że nie dam rady się zatrzymać. Niestety. Za nim również stoją inne pojazdy.
Spoglądam w niebo.
-Niedługo się zobaczymy, Arek - mówię do chmur, a po moich policzkach zaczynają lecieć łzy.
Cały czas wciskam hamulec, ale wypadek jest murowany. Wiem, że ... nie ujdę z tego z życiem. Widzę, że ... to już jest koniec. Miałam wiele wypadków, ale dopiero teraz ... zaczynam się bać. Jestem coraz bliżej czarnego peugeota.
Zamykam oczy i wtedy to czuję. Uderzyłam, lecę w powietrzu, a później... uderzam o podłoże. Ostatni raz otwieram oczy i widzę go. Widzę mojego żołnierza. Arek wyciąga do mnie dłoń. Uśmiecham się i zaczynam zmierzać w kierunku światła. Nareszcie się zobaczymy, pomyślałam.



Jest i jedyneczka!

Co sądzicie o nowym rozdziale?
Kim jest Arek?
Kto jest sprawcą wypadku?
Którego z siatkarzy najbardziej unikała Julia?
W jakim mieście rozgrywa się akcja?
Na te wszystkie pytania dostaniecie odpowiedzi w następnych postach :D
Pozdrawiam, Wasza XxX
Pa :)

1 komentarz:

  1. Matko kochana na zawał zejde...
    Kurcze czarujesz :*
    Czekam na next i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń